(1marca godzina 2.45 *w nocy*)
Obudziłam się w noc. Naokoło mnie panowała ciemność. Wymacałam ręką włącznik od lampki. Spojrzałam na zegarek, który stał na komodzie, na przeciw mojego łóżka. Godzina 2.46.Nie pamiętałam co się stało. Zdjęłam z siebie kołdrę, wtedy właśnie zauważyłam, że mam na sobie pidżamę. Ktoś musiał mnie przebrać. Jeszcze wczoraj miała czarne spodnie i starą, poplamioną bluzkę, a teraz na moim ciele idealnie układał się szaro-czarny strój, z śmieszną myszką.
Zastanawiałam co się wczoraj stało, postanowiłam pójść do Liama i prosić o wyznanie prawdy. Wiedziałam, że mogę go obudzić, ale cóż. Chciałam tylko powiedzieć, że się wyprowadzę do koleżanki. Czułam, że nie powinnam tu być. Jeszcze raz spojrzałam na zegarek: 3.00
Przeszłam cicho przez korytarz, nie chciałam nikogo zbudzić. Od razu zauważyłam pokój Liama, może dlatego, że na drzwiach pisało: ,,Królestwo Liama''. Położyłam dłoń na klamce i pociągnęłam. Drzwi się otworzyły i poczułam zapach męskich perfum, dokładnie takich jak używał chłopak. Mój bohater leżał na łóżku, chyba spał. Szturchnęłam go i nagle otworzył oczy. Trochę się wystraszyłam, przez to poleciałam do tyłu, nie utrzymałam równowagi i upadła na prawą nogę.
-Matylda!- Liam krzyknął, wstał z łóżka i pobiegł mi pomóc.
-Coś mi się w nogę stało! Nie mogę poruszać nogą!- krzyczałam.
-Jedziemy do szpitala. Szybko!- Liam owinął mnie w koc i zaczął podnosić. Krzyknął do pani Marii, żeby zajęła się Jackie.
Niósł mnie po schodach i zaniósł do samochodu. Jechałam z przodu, myśląc o najszybszym dojeździe do szpitala. Zaczęłam tracić przytomność, ale na szczęście Liam cały czas do mnie mówił i trzymał jedną ręką. Gdy biliśmy w środku sali, gdzie lekarze zakładali mi gips, głaskał mnie po czole i powiedział, że zadzwoni do Marii gdzie jesteśmy. Gdy wracaliśmy samochodem, spytałam Liama co się wczoraj wydarzyło. Czemu nie nie pamiętam?
-Straciłaś przytomność i tyle. Ja zaniosłem Cię do łóżka, a Maria przebrała. Nie chce dalej o tym mówić. -odpowiedział, patrząc na drogę.
Podjechaliśmy pod dom. Li wziął mnie na barana i doniósł do domu. Pokojówka zdziwiła się na widok mojej nogi, natomiast Jack cieszył się, że będzie mógł malować pisakami mój gips.
Minęła już godzina 4.30. Pani Maria czuła się wyspana, więc zaczęła robić śniadanie. Ja usiadłam w salonie i bawiłam się z młodym. Li był jakiś nie w sosie, chciał iść się położyć. Szybko zniknął za drzwiami od swojego pokoju. Wydawało mi się, że coś ukrywa.
Pani Maria kazała mi iść obudzić mojego bohatera, na początku myślałam, że nie wejdę po schodach ale udało mi się. Chwyciłam za klamkę i weszłam do środka. Zapach w pokoju się nie zmienił. Podeszłam do łóżka i usiadłam. Zauważyłam, że na szafce nocnej stoi zdjęcie kobiety z niemowlakiem. Dotknęłam twarzy kobiety i przed oczami przeszła mi wizja.
Widziałam Liama, kobietę i dziecko.
Oni byli w tym domu! Siedzieli w kuchni, w której jeszcze wczoraj sprzątałam po obiedzie. Mój bohater jadł śniadanie, kobieta bawiła się z małą dziewczynką. Brunetka, która trzymała dziecko machała misiek i wołała:
- Jade, zobacz co ja mam...
Idziemy na spacerek do parku?
Po czym pożegnała się z Liamem, ubrała się, dziecko wsadziła do wózka i wyszła.
Nie wytrzymałam. Czułam, że coś dziwnego się ze mną dzieję. Co stało się z tymi ludźmi. Czy to dziewczyna, żona Liama? Może to jego siostra. Nic nie mówił o siostrze, ale zdarza się. Zaczęłam płakać. Co się tu dzieję! Li otworzył oczy, kiedy mnie zobaczył usiadł i zaczął pytać co mi jest. Przytulił mnie od tyłu i powiedział, że jest przy mnie. Po wszystkim zniósł mnie na dół i położył na krześle. Na przeciwko mnie znów siedział Jack z Marią i znowu był karmiony. W takim gronie zaczęliśmy jeść śniadanie. Spojrzałam na zegarek: 5.00. Pomyślałam o wróceniu do łóżka. Najlepiej Liama.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz